Migawki

sobota, 18 lipca 2020

Rzucając się z liścia




„Smukła, czarna sylwetka stoi samotnie na krawędzi otchłani. Przed nim rozpościera się las, pełen grubych pni, niezbadany i szepczący cicho do niczego nieświadomych ofiar, puste obietnice wiecznej prawdy. Nad nim góruje nieskończony błękit, nieskalany nawet pojedynczą plamką bieli w postaci niewielkiej chmurki. Jednak całą jego uwagę przykuwa to co pod nim. Przepaść. Niezgłębiona czeluść, która nie mami niczym nieznaczącymi deklaracjami. W parze z nią idzie tylko przysięga. Przyrzeczenie, że przystając do niej zyska nicość. Na dnie czeka tylko próżnia. Słodkie ukojenie niebytu, bez bólu, bez cierpienia. A tego mu w życiu nie brakowało. Ciągła dyskryminacja ze względu na swą naturę. Szkalujące określenia, bezustanny strach przed delikatnymi dłońmi, które w odpowiednich okolicznościach mogą zmienić się w morderczą broń. Krwiopijca. Tak go nazywają. A on robi tylko to, co niezbędne do przetrwania. Czy jest jednak w tym sens? Wystarczy krok i wszystko się skończy. Jeden krok i bezdeń pochłonie go w wiecznym uścisku nieistnienia. Robi krok i…”
Komar od dłuższego czasu siedzący na krawędzi liścia wznosi się do lotu. Prawdopodobnie szuka źródła pożywienia, by móc przeżyć najbliższe tygodnie i wziąć udział w rytuałach godowych zapewniających przetrwanie gatunku. Czytała: Krystyna Czubówna.


Następny temat: A morże?
Termin: 8.08.2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz