Gdy zeszłam z fal, świat zakołysał mi się pod nogami. Poczułam mdłości. Przysiadłam więc, aby się nie wywrócić. Wówczas poczułam, jak przytrzymuje mnie czyjaś dłoń. Z jednej strony była silna i stanowcza, a z drugiej – łagodna i czuła. Poczułam jej ciepło, dotyk, siłę, po czym nawet nie wiem kiedy świat zniknął mi z oczu. Zaczęłam być coraz cięższa i cięższa. Powoli pochłaniała mnie ciemność, aż całkowicie zostałam przez nią wciągnięta.
Kiedy niebo odchodzi, świat marnieje. Tak samo stało się z tamtym dworkiem. Kiedyś był perełką oświecenia, dziś świeci pustkami. Nikt go nie chce, nikt go nie kocha. Nikt, za wyjątkiem kilku fanatyków, którzy są mniej wrażliwi na rozkład, czyli starość. Świetnie komponują się tu słowa: „z prochu powstałeś, w proch się odwrócisz”.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Ty żyjesz, tak jak i my żyjemy. Najpierw pojawia się pomysł, który tak długo w nas gra, aż pragniemy go zmaterializować. Pomysł przechodzi w fazę realizacji – od najmniejszego ziarenka. Każdy kamyczek jest twoją komórką, z której jesteś zbudowany. Na początku nie przypominasz siebie, swojej gracji, swojej potęgi. Jesteś mały, wątły, nic nieznaczący. Dopiero gdy zaczniemy składać kamyczek do kamyczka i ziarenko do ziarenka, tworzą się małe cegiełki. One nadal nie mają z tobą nic wspólnego. Są tylko cegiełkami, które można położyć jedna na drugą. Gdy tak je kładziemy, zaczyna pojawiać się zarys, coś, co jakby przypomina konstrukcję, z której jesteś zbudowany. To nadal jednak nie ty, a z drugiej strony bardzo ty. Widzimy przecież twój szkielet. Nagie kości, które w przyszłości będą nosić na sobie cały twój ciężar. One też będą przyjmować wszystko to, co im dostarczą twoi mieszkańcy. Mieszkańcy lub jak wolisz – pasożyty.
Kiedy już konstrukcja stoi, młody murarz nakłada kolejne cegły. Ty mężniejesz. Stajesz się bardziej dostojny. Nadal jesteś malutki w oczach ludzi, ale zaczynasz być brany na poważnie. Ludzie mówią z dumą o tobie. Stajesz się ich oczkiem w głowie. I nagle, gdy nikt się tego nie spodziewa, pojawia się dach, który z dumą reprezentujesz niczym modny kapelusz.
Wszyscy wiedzą, że jesteś jeszcze podlotkiem. Wybaczają ci to. Mówią, że to jeszcze nie koniec, że staniesz się jeszcze bardziej doskonały. I tak się dzieje, gdy obok srebrnych oczu błyszczących z okiennych ram, pojawiają się detale i zdobienia. Kolumny sprawiają wrażenie, jakby podtrzymywały nie tylko twój szczyt, ale całe niebo. Postacie 7 Muz, Gai i Uranosa zaglądają z ciekawością, kto ich dzisiaj odwiedzi.
Pojawiają się więc kolejni ludzie, którzy dbają o twoje wnętrze. Odziewają cię, nadają ci charakteru. Może trochę tego nie chcesz, trochę się opierasz, ostatecznie jednak poddajesz się cichemu rygorowi, zaś twoje serce zaczyna bić nowym rytmem. Tym razem jest to rytm życia na ziemi.
Czego twoje oczy nie widziały, albo uszy nie słyszały, tego nikt wiedzieć na pewno nie może. W każdym razie pewnym jest, że nie raz widziałeś, jak człowiek się rodził, bądź jak umierał. Słyszałeś płacz radości, gdy dziecko przychodziło na świat i płacz smutku, gdy odchodziło do nowego domu. Czytałeś listy tęsknoty dziecka za matką i ojcem, którzy wyruszyli w podróż w dalekie strony, ale też westchnienia kochanków, pragnących swojej nieustannej bliskości. Obserwowałeś kamienne twarze wdów i radosne uśmiechy nowożeńców. Czułeś dotyk spracowanych dłoni i tych, które nigdy nie parały się pracą. Słyszałeś ciszę nocy i dźwięki balów. Uczestniczyłeś w życiu cywilów w czasach pokoju, jak i podczas wojen.
Masz za sobą wiele dni i wiele wiosen. Masz wiele do powiedzenia, jednak twoje usta milczą. Uszy słyszą nową pieśń. Tym razem jest to pieśń rozpadu. Upadku kolejnych kamieni o wykafelkowaną podłogę. Nie od dziś są jednak one otwarte. Nie raz słyszały rozmowy o planach i marzeniach, ale też żale po stracie. Całym sercem pragniesz nam to wszystko opowiedzieć. I mówisz, choć z twoich ust nie padają żadne słowa. Mówisz więcej niż ci się zdaje. Mówisz, choć już prawie nie masz na to sił. Mówisz, zachowując grację owego młodzieńca, o którym pierwsi ludzie opowiadali z taką dumą. Mówisz, choć nie brzmisz.
Opowiadasz nam o rodzinie, która niegdyś cię karmiła, ale także o tych, którzy jej towarzyszyli. Wspominasz o barwnych korowodach przebierańców. Mówisz o balach, na których wesoło grała muzyka i o świątecznych obiadach ze stołem przykrytym białym obrusem. Mówisz, jak cię zostawili tylko na chwilę, by nigdy nie wrócić. Nie pomijasz wizyt ptaków i zwierząt leśnych, ani odwiedzin zagubionych wędrowców. Przypominasz mi też, jak ciebie znalazłam, gdy czułeś się samotny i jak postanowiłam się z tobą zaprzyjaźnić. Jak przyprowadzałam tu kolejnych gości, aż do momentu, w którym otworzyły się wrota w sali lustrzanej.
Kiedy o tym wspominam, mam wrażenie, jakby to był sen, albo działo się w innym życiu. Ciekawe tylko, czy te lustra działają w dwie strony i można z nich wyjść? Z chęcią porozmawiałabym z tobą o tym, ale właśnie przyszedł do ciebie nowy gość. Chyba go jeszcze nie poznałeś. Pałacu – poznaj Ojca Pijoka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz