Migawki

sobota, 27 stycznia 2024

Ojciec Pijok i Korona Bur..e.. Kinga

 

Jak multiwersum szerokie i głębokie, tak wiele w nim wersji Nas, Was i Tych Obcych. Ojciec Pijok również przejawia się w wielu wariantach, tak różnych jak rodzaje wina francuskiego i włoskiego. Oto historia jednego z nich.

Dawno, dawno temu, a może w nieodległej przyszłości, młody Ojciec Pijok siedział na frontowych schodach prowadzących do jego rodzinnego domu. W tle słychać było kłótnie jego rodziców. Debatowali oni gorąco na temat przyszłości ich najmłodszego syna, i choć już dawno przestali kryć się z niepokojem o jego losy, to wciąż nie pozwalali mu brać udziału w tej dyskusji. Przecież piętnastoletni chłopak był już na tyle dojrzały, że powinien postawić pierwszy krok w dorosłość , jednak wciąż na tyle młody, by nie wiedzieć co jest dla niego najlepsze. Widzicie, Młody Ojciec Pijok nigdy nie chciał zostać ojcem, choć zarówno on, jak i wszyscy jego najbliżsi obawiali się, że wszystkie jego wybryki skończą się takim właśnie rezultatem. W jego domu często pojawiały się młode, i starsze, dziewczyny, pomyśleć można było, że wychowuje się tu 5 córek i jeden rodzynek, lecz stwierdzenie to daleko odbiegało od prawdy. Jednak co Młody Pijok miał poradzić na to, że posiadał tak niezwykle charyzmatyczną osobowość?

Głosy rodzicieli zyskiwały na intensywności, a Młody Pijok miał już tego dość. Jeśli ma być dorosły, musi zacząć o siebie dbać. Podniósł się zatem z najwyższego schodka i ruszył przed siebie, poszukując swojej drogi. Pierwszy punkt na liście – praca. Wszyscy dorośli ludzie bezustannie narzekali na swoją pracę, Młody Pijok uznał zatem, że żeby móc wtopić się w tłum, musiał znaleźć sobie powód do utyskiwań, stąd wniosek – zatrudnienie. Na osiedlowym boisku nie raz rozmawiał z rówieśnikami o tym, jak ich starsze rodzeństwo dorabia sobie, jednocześnie studiując. Mówili, że najszybciej pracę można znaleźć w fast-foodzie, tam biorą każdego, kto wejdzie z ulicy i wykaże się chociaż odrobiną inteligencji. Młody Pijok skierował się więc na Rynek, gdzie znajdowało się najwięcej takich instytucji. Najpierw napotkał na swojej drodze restaurację pod złotymi łukami. Uśmiechnął się pod nosem, nie ma co ukrywać, był on fanem wytwornych dań serwowanych w tym lokalu. Bohater nasz podszedł do lady i pewnym siebie, lecz flegmatycznym głosem powiedział:

-Dzień dobry. Szukam pracy i chciałbym zatrudnić się w restauracji.

Pracownik, który na oko wyglądał na niewiele starszego od niego, jednak emanującego despotyczną aurą, spojrzał na Młodego Pijoka i odpowiedział:

-Spływaj szczylu.

Ciepły uśmiech na twarzy piętnastolatka trochę przygasł, jednak pomimo rozczarowania, nie tracił on entuzjazmu. Podziękował uprzejmie aroganckiemu faszyście i z determinacją udał się dalej. Historia jednak powtarzała się w każdym lokalu, wszędzie był za młody, zbyt ciemny, zbyt chudy, zbyt gamoniowaty. Każda kolejna odmowa chłodziła zapał Młodego Pijoka. W końcu słońce zaszło za horyzont, a na nocne niebo delikatnie rozświetlał księżyc. Młodzieniec postanowił zrobić sobie przerwę. Usiadł obok fontanny i rozglądał się leniwie po opustoszałym Rynku. Jego uwagę zwróciła grupka młodych dziewczyn, każda z nich miała w ręku rozłożoną różową parasolkę. Parasol był bardziej atrybutem pięknych bogiń niż ochroną przed deszczem, ponieważ na niebie nie widać było ani jednej chmurki. Dziewczęta wyczuły na sobie jego wzrok i stadnie zagoniły go do jednego z budynków. Jedyne co udało mu się zobaczyć, zanim przekroczył próg instytucji, to popsuty neon mówiący „Bur..e.. King”.

Noc w towarzystwie pięknych niewiast minęła mu upojnie i zdecydowanie za szybko, czyli tak jak każda inna noc w domu. Rano okazało się jednak, że noce spędzone w domu nie kosztowały go nic, poza kazaniem od rodziców oczywiście, noc u Kinga była znacznie bardziej kosztowna. Właściciel, pan Alfons, niezadowolony z pustych kieszeni Młodego Pijoka, od razu zaprzągł go do pracy. I tak oto jedna z najprzyjemniejszych nocy w jego życiu (dziewczęta były bardzo utalentowane), zamieniła się w jeden z najlepszych dni w życiu Dorosłego Pijoka.

Pijok zaczął swoją przygodę z pracą od smażenia burgerów, jednak jego zdolności na tym polu okazały się niewystarczające. Nie, żeby upojeni klienci mieli coś do powiedzenia w kwestii jakości przygotowanego jedzenia, lecz kiedy czwarty dżentelmen pochorował się od surowego mięsa, powodując kolejne straty w przychodach „Kinga”, Pan Alfons przegnał go z kuchni za bar. Być może Pijok lepiej poradzi sobie z nalewaniem drinków. I poradził on sobie doskonale, w końcu w swoim żywiole. Polewał, mieszał, polecał trunki z najwyższej półki, a klienci łykali kieliszek za kieliszkiem, szklankę za szklanką, zawsze wychodzili z baru uśmiechnięci i rozochoceni do dalszej zabawy.

Pewnego dnia do „Kinga” zawitał chłop w sukience. Nie była to do końca sukienka, a alba, i nie był to zwykły chłop, jak się okazało, a Ojciec z klasztoru. Duchowny usiadł za barem i poprosił o kieliszek najlepszego wina. Siedząc tak, zaczął rozmowę z barmanem Pijokiem. Jak sam powiedział, nie przyszedł tu by korzystać z usług dziewcząt, a tylko je odwiedzić, swoje owieczki, które zboczyły z drogi pańskiej. Mocno ubolewał nad wyborem kariery przez dziewczyny pana Alfonsa, z czym Pijok nie do końca się zgadzał. W pamięci miał swoje własne doświadczenia z poszukiwaniem pracy – nie każdy nadawał się do smażenia burgerów. W końcu Ojciec zmienił temat i zaczął opowiadać o swojej pracy, a Pijok z każdym słowem był coraz bardziej zafascynowany. W pewnym momencie, nie wiedzieć kiedy, niezobowiązująca pogawędka zmieniła się w rozmowę rekrutacyjną. Pijok, choć oczarowany propozycją Ojca, miał pewne wątpliwości co do opuszczenia „Kinga”. W końcu zawdzięczał Panu Alfonsowi tak wiele.

Ojciec widząc wahanie na twarzy potencjalnego kleryka, postanowił wytoczyć ciężkie działa. Z kieszeni wyciągnął piersiówkę i zaoferował ją Pijokowi.

-Wino mszalne, młodzieńcze, nigdzie nie spotkasz lepszego gatunku. Nawet najwyższa półka twojego pana Alfonsa nie umywa się do wina mszalnego.

Pijok podniósł manierkę do ust i niepewnie wziął łyka. Gdy tylko trunek dotknął jego języka, na twarzy barmana rozlała się euforia, jakiej jeszcze w życiu nie doświadczył, a przecież był blisko zaznajomiony z dziewczętami w „Kingu”. Nie mówiąc słowa, Pijok pomaszerował do gabinetu Pana Alfonsa i oznajmił, że wstępuje do klasztoru. Pan Alfons był zdzwiony, ale po chwili uśmiechnął się znacząco i powiedział:

-Spływaj szczylu.

Tak oto kończy się historia stworzenia Ojca Pijoka, swoiste genesis na równoległym wszechświecie. Chcecie więcej? Pomódlcie się, może jeszcze Go dostaniecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz