sobota, 20 kwietnia 2024

Prodeska z czydźem

 Zapraszamy do naszej restauracji,

Mamy potrawy każdej nacji,
Jeśli czegoś Ci u nas brakuje,
Nasz kucharz chętnie to ugotuje!

Prodeska z czydżem
I kurczak z ryżem,
Opcja wegańska:
Kluska mariańska.

Pieczeń z łososia czy zupa z buta,
Do tego wszystkiego cyjanku nuta,
To dla gości szukających wrażeń,
u nas dosięgną oni swych marzeń.

Niektórzy się u nas przystawką zapchają,
Lecz twarze wytrwałych dzień nam umilają,
Mamy specjalny dla takich deserek,
Sweter z dekoltem w waniliowy serek.

Wszystkich zapraszamy więc do degustacji,
w tych naszych skromnych progach restauracji.

środa, 17 kwietnia 2024

Historia bagienna

 Na górze róże, na dole bratki,

Dziś się wybieram do smoczej chatki.

Na górze róże na dole bzy,

Chatki pilnują kot i dwa psy.

Na górze chabry na dole róże,

Kotek był mały, a pieski duże.

Na górze chabry na dole fiołki,

Smok się tam bawił, rozbił dwa stołki. 

Na górze fiołki, paproć na dole,

Potem połamał stolik swym czołem.

Na dole paproć, fiołki na górze,

Smok nie wytrzymać mógł jeszcze dłużej.

Chciał im pokazać, jaki jest zły,

Ale wpadły mu przednie kły.

czwartek, 21 marca 2024

Dlaczego ta marchewka jest gigantem?

 

Wszystko się rozwaliło na brzegu koła kantem,

Ale nikt nie wie, dlaczego ta marchewka jest gigantem.

Może przerosła swoje rówieśniczki,

Gdy te zapinały odświętne guziczki.

Może dojrzewała w promieniach Afryki,

Dlatego jej wygląd jest tak wielki i dziki.

A może wyrastała na brzegu asfaltu

I dostała palto w kolorze bazaltu.

A może nawożona ogrodowym zwyczajem,

Tak długo rosła, aż dzisiaj się najem.

Do teraz nikt nie wie, skąd wygląd jej Wielki.

Jedno jednak pewne: marchewka lepsza niż cukierki

niedziela, 25 lutego 2024

Murzyn może być tylko jeden, chyba, że jest ich dwóch

 

Późno w nocy, czarna dziura,

Aż gęsieje twoja skóra,

Dotrzeć szybko chcesz do domu,

Nie narazić się nikomu,

Wtem, w ciemności dwa punkciki,

Białe jak albinos dziki,

I już waha się twój krok,

Chciałbyś umknąć zwinnie w bok,

Lecz wokoło tylko mury,

Idziesz naprzód, los ponury.

Co się w tej pomroce chowa,

Czy to latająca głowa?

Zbliżasz się doń, on już czeka,

Przypomina on człowieka,

Co go raz widziałeś w kinie,

I twa groza szybko minie,

Bo choć ciemna jest karnacja,

Szybka będzie dziś tu akcja,

Zbudowany jak patyczek,

Zwalić z nóg go może prztyczek,

Zbierasz się więc na odwagę,

Zwracasz dzielnie mu uwagę,

On zaś widzi, że tyś gość,

I, że nie dasz sobie w kość,

I się prędko on odwraca,

Dziś nie złapie tu pajaca,

Ale za nim dwa punkciki,

biały uśmiech, nieco dziki,

Murzyn miał być tylko jeden,

Lecz miał kumpli, sztuk ich siedem.

Tu się kończy twa historia,

Dziś nie twoja jest Victoria.

poniedziałek, 12 lutego 2024

Grzyb przeznaczenia

 Nic nie mamy do stracenia

Oprócz grzyba przeznaczenia.

Tak się najadł gruszek, kaszki,

Aż przestały ćwierkać ptaszki.

Nowy diesel wpadł pod koła,

Jeszcze też wybuchła szkoła.

Zamieć zmiotła rowów kilka,

Nawet z siana znikła szpilka.

Kogut dostał dzisiaj chrypy,

Świnie przeszły sezon grypy.

Tylko grzyby rosną sobie,

Więc z grzybami nic nie zrobię.

sobota, 27 stycznia 2024

Ojciec Pijok i Korona Bur..e.. Kinga

 

Jak multiwersum szerokie i głębokie, tak wiele w nim wersji Nas, Was i Tych Obcych. Ojciec Pijok również przejawia się w wielu wariantach, tak różnych jak rodzaje wina francuskiego i włoskiego. Oto historia jednego z nich.

Dawno, dawno temu, a może w nieodległej przyszłości, młody Ojciec Pijok siedział na frontowych schodach prowadzących do jego rodzinnego domu. W tle słychać było kłótnie jego rodziców. Debatowali oni gorąco na temat przyszłości ich najmłodszego syna, i choć już dawno przestali kryć się z niepokojem o jego losy, to wciąż nie pozwalali mu brać udziału w tej dyskusji. Przecież piętnastoletni chłopak był już na tyle dojrzały, że powinien postawić pierwszy krok w dorosłość , jednak wciąż na tyle młody, by nie wiedzieć co jest dla niego najlepsze. Widzicie, Młody Ojciec Pijok nigdy nie chciał zostać ojcem, choć zarówno on, jak i wszyscy jego najbliżsi obawiali się, że wszystkie jego wybryki skończą się takim właśnie rezultatem. W jego domu często pojawiały się młode, i starsze, dziewczyny, pomyśleć można było, że wychowuje się tu 5 córek i jeden rodzynek, lecz stwierdzenie to daleko odbiegało od prawdy. Jednak co Młody Pijok miał poradzić na to, że posiadał tak niezwykle charyzmatyczną osobowość?

Głosy rodzicieli zyskiwały na intensywności, a Młody Pijok miał już tego dość. Jeśli ma być dorosły, musi zacząć o siebie dbać. Podniósł się zatem z najwyższego schodka i ruszył przed siebie, poszukując swojej drogi. Pierwszy punkt na liście – praca. Wszyscy dorośli ludzie bezustannie narzekali na swoją pracę, Młody Pijok uznał zatem, że żeby móc wtopić się w tłum, musiał znaleźć sobie powód do utyskiwań, stąd wniosek – zatrudnienie. Na osiedlowym boisku nie raz rozmawiał z rówieśnikami o tym, jak ich starsze rodzeństwo dorabia sobie, jednocześnie studiując. Mówili, że najszybciej pracę można znaleźć w fast-foodzie, tam biorą każdego, kto wejdzie z ulicy i wykaże się chociaż odrobiną inteligencji. Młody Pijok skierował się więc na Rynek, gdzie znajdowało się najwięcej takich instytucji. Najpierw napotkał na swojej drodze restaurację pod złotymi łukami. Uśmiechnął się pod nosem, nie ma co ukrywać, był on fanem wytwornych dań serwowanych w tym lokalu. Bohater nasz podszedł do lady i pewnym siebie, lecz flegmatycznym głosem powiedział:

-Dzień dobry. Szukam pracy i chciałbym zatrudnić się w restauracji.

Pracownik, który na oko wyglądał na niewiele starszego od niego, jednak emanującego despotyczną aurą, spojrzał na Młodego Pijoka i odpowiedział:

-Spływaj szczylu.

Ciepły uśmiech na twarzy piętnastolatka trochę przygasł, jednak pomimo rozczarowania, nie tracił on entuzjazmu. Podziękował uprzejmie aroganckiemu faszyście i z determinacją udał się dalej. Historia jednak powtarzała się w każdym lokalu, wszędzie był za młody, zbyt ciemny, zbyt chudy, zbyt gamoniowaty. Każda kolejna odmowa chłodziła zapał Młodego Pijoka. W końcu słońce zaszło za horyzont, a na nocne niebo delikatnie rozświetlał księżyc. Młodzieniec postanowił zrobić sobie przerwę. Usiadł obok fontanny i rozglądał się leniwie po opustoszałym Rynku. Jego uwagę zwróciła grupka młodych dziewczyn, każda z nich miała w ręku rozłożoną różową parasolkę. Parasol był bardziej atrybutem pięknych bogiń niż ochroną przed deszczem, ponieważ na niebie nie widać było ani jednej chmurki. Dziewczęta wyczuły na sobie jego wzrok i stadnie zagoniły go do jednego z budynków. Jedyne co udało mu się zobaczyć, zanim przekroczył próg instytucji, to popsuty neon mówiący „Bur..e.. King”.

Noc w towarzystwie pięknych niewiast minęła mu upojnie i zdecydowanie za szybko, czyli tak jak każda inna noc w domu. Rano okazało się jednak, że noce spędzone w domu nie kosztowały go nic, poza kazaniem od rodziców oczywiście, noc u Kinga była znacznie bardziej kosztowna. Właściciel, pan Alfons, niezadowolony z pustych kieszeni Młodego Pijoka, od razu zaprzągł go do pracy. I tak oto jedna z najprzyjemniejszych nocy w jego życiu (dziewczęta były bardzo utalentowane), zamieniła się w jeden z najlepszych dni w życiu Dorosłego Pijoka.

Pijok zaczął swoją przygodę z pracą od smażenia burgerów, jednak jego zdolności na tym polu okazały się niewystarczające. Nie, żeby upojeni klienci mieli coś do powiedzenia w kwestii jakości przygotowanego jedzenia, lecz kiedy czwarty dżentelmen pochorował się od surowego mięsa, powodując kolejne straty w przychodach „Kinga”, Pan Alfons przegnał go z kuchni za bar. Być może Pijok lepiej poradzi sobie z nalewaniem drinków. I poradził on sobie doskonale, w końcu w swoim żywiole. Polewał, mieszał, polecał trunki z najwyższej półki, a klienci łykali kieliszek za kieliszkiem, szklankę za szklanką, zawsze wychodzili z baru uśmiechnięci i rozochoceni do dalszej zabawy.

Pewnego dnia do „Kinga” zawitał chłop w sukience. Nie była to do końca sukienka, a alba, i nie był to zwykły chłop, jak się okazało, a Ojciec z klasztoru. Duchowny usiadł za barem i poprosił o kieliszek najlepszego wina. Siedząc tak, zaczął rozmowę z barmanem Pijokiem. Jak sam powiedział, nie przyszedł tu by korzystać z usług dziewcząt, a tylko je odwiedzić, swoje owieczki, które zboczyły z drogi pańskiej. Mocno ubolewał nad wyborem kariery przez dziewczyny pana Alfonsa, z czym Pijok nie do końca się zgadzał. W pamięci miał swoje własne doświadczenia z poszukiwaniem pracy – nie każdy nadawał się do smażenia burgerów. W końcu Ojciec zmienił temat i zaczął opowiadać o swojej pracy, a Pijok z każdym słowem był coraz bardziej zafascynowany. W pewnym momencie, nie wiedzieć kiedy, niezobowiązująca pogawędka zmieniła się w rozmowę rekrutacyjną. Pijok, choć oczarowany propozycją Ojca, miał pewne wątpliwości co do opuszczenia „Kinga”. W końcu zawdzięczał Panu Alfonsowi tak wiele.

Ojciec widząc wahanie na twarzy potencjalnego kleryka, postanowił wytoczyć ciężkie działa. Z kieszeni wyciągnął piersiówkę i zaoferował ją Pijokowi.

-Wino mszalne, młodzieńcze, nigdzie nie spotkasz lepszego gatunku. Nawet najwyższa półka twojego pana Alfonsa nie umywa się do wina mszalnego.

Pijok podniósł manierkę do ust i niepewnie wziął łyka. Gdy tylko trunek dotknął jego języka, na twarzy barmana rozlała się euforia, jakiej jeszcze w życiu nie doświadczył, a przecież był blisko zaznajomiony z dziewczętami w „Kingu”. Nie mówiąc słowa, Pijok pomaszerował do gabinetu Pana Alfonsa i oznajmił, że wstępuje do klasztoru. Pan Alfons był zdzwiony, ale po chwili uśmiechnął się znacząco i powiedział:

-Spływaj szczylu.

Tak oto kończy się historia stworzenia Ojca Pijoka, swoiste genesis na równoległym wszechświecie. Chcecie więcej? Pomódlcie się, może jeszcze Go dostaniecie.

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Arbuzy Ojca Pijoka

 Mężczyzna uszedł kilka kroków. Wokół na nowo nic nie było ni żywej duszy. Beznamiętnie gapił się więc w bezdroża, zupełnie zapominając, po co właściwie wyruszył w tę podróż. Mało tego, nie pamiętał nawet, skąd przyszedł. Ostatnią rzeczą, która miał w pamięci była owa kobieta, która zostawiła mu nigdy niekończącą się zgrzewkę wody (musiał tylko pamiętać, by nie wypijać ostatniej butelki).

Teraz siedział na kamieniu. Odparł głowę o ramię i dumał. Dumał tak długo, aż się ściemniło. W międzyczasie zaczął padać deszcz. Gdy ustąpił, zostawił po sobie na drodze zbiór kałuż przypominających małe jeziora. Pijok przyjrzał się jednej z nich i poczuł, jak coś go ciągnie. Ni stąd, ni zowąd stanął przed nim brat Albert.

- Skąd...? – chciał spytać Pijok, jednak spostrzegł, że to nie Albert pojawił się przed nim, lecz on przed Albertem.

-Jesteśmy na starych śmieciach – uśmiechnął się mnich. – Miło znów cię widzieć.

- Albercie, nawet nie wiesz, jak i ja się cieszę. – Rzekł, a po tych słowach przypomniał sobie, że wyszedł z barokowego pałacu, aby znaleźć pomoc dla dziewczyny zamkniętej w zwierciadle. Zdrętwiał. Jeśli jest tutaj Albert, oznacza to, że i on znajduje się po wewnętrznej stronie lustra. – Psia kostka – przeklął.

- Coś się stało? – spytał Albert.

- Za wyjątkiem tego, że wyszedłem szukać wyjścia, a sam znalazłem się w potrzasku, to nie. Ale widzę za to moje arbuzy zasądzone tu jeszcze przed moim wyjazdem. Może uda się z nich wyczarować wino.

Tak oddalili się od miejsca spotkania i poszli zrywać co dorodniejsze sztuki owoców na napój bogów.


niedziela, 7 stycznia 2024

Martwi żołnierze z Westerplatte

 

Coś się rusza za kotarą,

Czyś jest żyw, czyś senną marą?

Co dzień słyszę wciąż te głosy:

„Dziś na obiad zjedz cheetosy.”

Kiedy tylko chcę poćwiczyć,

Na kanapie każą byczyć.

A gdy czas jest na sprzątanie,

Głośne ich protestowanie,

Dla nich ważne przyjemności,

Bez nich tylko krzyk mych gości,

Żyje tak bez konsekwencji,

Czekam końca ich esencji,

Może wtedy się uwolnię,

Zacznę być tak nieudolnie,

A mówili mi znajomi,

Tu mieszkają oszołomi,

Bo tu duchów jest schronienie,

Celem ich jest biadolenie,

Z Westerplatte to żołnierze,

Mam ich dosyć już, tak szczerze,

Opuście już swe okopy,

Nie grożą nam żadne Szkopy,

Wasza misja zakończona,

I Ojczyzna obroniona.

piątek, 29 grudnia 2023

Jelopy w kapuście

 Szły dialongi, noculice.

Przeszły ledwo trzy ulice,

Gdyż trafiły na jelopy,

(Wielkie jak trzy rosłe chłopy),

Gdy kapustę zajadały.

Tak się bardzo w niej kochały. 

Jak dialongi zobaczyły,

Bardzo szybko się spłoszyły. 

Więcej już ich nie widziano,

Chociaż bardzo się starano.

poniedziałek, 25 grudnia 2023

W plastikowym pojemniku

W platiskowym pojemniku,

Miłych wspomnień jest bez liku,

Tu są czyjeś urodziny,

Wszyscy mieli krzywe miny,

Czy to przez brak tortu? Wiecie,

Przed przyjęciem małe dziecię

zjadło swoją lwią porcyjkę,

pozbawiając familijkę

Tej uciechy. A tam w rogu

Obraz darowany Bogu.

To laurka jest dla księdza,

Co kolendę zawsze spędza

u tej jednej pariafianki,

Co zasuwa wnet firanki.

Czego oni się tam wstydzą?

Przecież wszyscy dobrze widzą,

Że jej dzieci, dwie maszkary,

Oczy mają jak wikary.

Przykrych chwil jest tutaj kilka,

Tu wuj Emil zabił Wilka,

Mego malutkiego pieska,

Co go miałam od oseska,

Ale wujek raz się upił,

Chciał polować, Wilczka złupił.

Skończmy dziś te referaty.

Czy czas już wyrzucić graty?

Może jeszcze to przemyślę,

Kiedyś znowu się zamyślę,

Nad moimi wspomnieniami

i pożyję marzeniami,

Pojemnika nie odprawię,

Może Ciebie w złość tym wprawię.

Lecz dla Ciebie zwykły śmieć,

Dla mnie wartość może mieć.