Mężczyzna rozejrzał się z lekkim niepokojem po sali. Jeszcze chwilę temu był przecież na wyspie i walczył w beer-ponga, a teraz... Jak on w ogóle się tu znalazł? I co to za miejsce?
Zdziwienie na jego twarzy mówiło wszystko. Najwyraźniej nie był przygotowany na zmianę lokalizacji. Wodził więc wzrokiem w bliżej nieokreślonym kierunku, próbując określić miejsce, w którym się znalazł. Wówczas dostrzegł mnie w rogu srebrnego lustra.
- Kim jesteś? - spytał.
- Towarzyszem twoich podróży. - odpowiedziałam.
- Nie znam cię.
- Ale za to ja znam ciebie dosyć dobrze. Widziałam twoje podróże, chociaż nie chciałam brać w nich udziału.
- To znaczy? Skąd przyszłaś?
- Stąd. - wskazałam mu salę pełną luster.
- Dziwne… - westchnął. - to przecież nie jest mój świat. Mój świat jest…
- Też byłam zaskoczona, gdy pierwszy raz cię ujrzałam... I tamten świat. On jest... inny.
Zdecydowanie.
W tym momencie nastała cisza. Ani Pijok, ani ja nie mieliśmy już nic więcej do powiedzenia. Tak, jakbyśmy czuli się nieswojo w swojej obecności. Jakaś niema przestrzeń nas przedzieliła, stworzyła mur, który w pewnym momencie zaczął się kruszyć. Widziałam, jak odpada kawałek po kawałku, aż znów mogliśmy swobodnie rozmawiać. Ojciec Pijok odezwał się więc ponownie. Tym razem już pewniej:
- A więc stąd pochodzisz?
- Owszem – odparłam. - Z tymże, utknęłam po drugiej stronie lustra.
- Ale przecież był w nim portal… - podszedł do zwierciadła i próbował wsadzić w nie dłoń. Nie udało się. - Mamy problem. - powiedział. - Nie chciałbym tu zostawać.
- Zawsze jest jakieś rozwiązanie. - powiedziałam radośnie, choć w głębi serca czułam, że też wolałabym wrócić do siebie.
Spojrzeliśmy po sobie wymownie. Tylko naiwniak by w to uwierzył. Albo ktoś, kto wie, że to jego ostatnia deska ratunku. W tym momencie tymi osobami byliśmy my.
- Poczekaj tu! Pójdę poszukać pomocy! - zawołał Pijok. - Na zewnątrz musi być ktoś, kto nam pomoże.
Zgodziłam się. Nie wierzyłam jednak, że mężczyzna znajdzie kogoś, kto uwierzy, że przeszedł z innego wymiaru przez portal w starym dworku. Nie miałam jednak wyboru. Musiałam mu uwierzyć. Co innego mi zostało? Przecież utknęłam w lustrze między światami.
Postanowiłam nie tracić nadziei. Usiadłam w rogu lustrzanej ramy i nasłuchiwałam nadejścia kroków duchownego. I choć wydawało mi się, że czekam całą wieczność, już po chwili dobiegł do mnie dźwięk kamiennego głosu, aż lustro, w którym się znajdowałam całe się zatrzęsło.
„Niemożliwe” pomyślałam „Oni nie mogli ożyć”. Jakież było moje zdziwienie, gdy za Ojcem Pijokiem do sali lustrzanej wszedł Uranos i Gaja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz