sobota, 27 marca 2021

Sercowy problem

 

Moje serce problem miało

I się ciągle zamartwiało.

Jęczy stęka i biadoli,

Od słuchania głowa boli!

Ciągłe w piersiach marudzenia,

I tak aż do zanudzenia.

Szybko wszystko się przejadło,

Ciało do lekarza wpadło.

Wyjść na słońce!” ten poleca.

Ciało już pakuje plecak,

Ale nie tak wewnątrz ciała!

Wyobraźnia taka mała...

Sercu trzeba uciec z klatki,

siąść na plaży, w dali statki...

I się zrelaksować w pełni.”

Niech marzenie więc się spełni.

Lekarz chętnie na to przystał,

Serce na wakacje wysłał.

I już po problemie owym,

Ciało w trybie bezsercowym.


sobota, 20 marca 2021

Jełop w kapuście

 Kiedy się obudził, Brata Alberta już nie było. Leniwy promień słońca łagodnie muskał jego zmęczoną twarz. To mu jednak nie przeszkadzało, dopóki nie poczuł, jak zawartość żołądka sprawdza, czy może wydostać się przez usta. Zerwał się nagle na równe nogi, aby poszukać jakiegoś krzaczka. Nie musi to być pod razu kwiat paproci, wystarczy tylko kilka jej listków.

Listków było dużo. Rosły w równych rządkach na młodych jeszcze główkach. Duchowny rozejrzał się ze zdumieniem, aż przełknął to, co miał w ustach. Na widok kilkuhektarowego pola kapusty przestało mu się chcieć wymiotować. Aż sama się zastanawiałam, co by to było, gdyby na polu rosła kapusta kiszona...

Gdy tak się zastanawiałam nad potencjalnymi wadami i zaletami tego rozwiązania, Ojciec Pijok gdzieś zniknął. Ja sama znużona ciągłą wędrówką, postanowiłam usiąść pod lipą i odpocząć sobie. Nawet się nie spostrzegłam, gdy zmierzył mnie Sen. Był strasznie dziwny. Śniło mi się, że w ów polu rycerz w białym szlafroku z czarnym krzyżem na plecach znalazł dwa nagie miecze. Podniósł je z należytą czcią i oczyścił z brudu, następnie schował za pazuchę i wskakując na osła, ruszył przed siebie. Tak był pochłonięty popędzaniem swojego wierzchowca, że nie zauważył nawet idącego wprost na niego brodatego mężczyzny, ubranego na modłę średniowieczną. Mężczyzna ten szedł miarowym krokiem w naszą stronę, jakby szukał miejsca, gdzie może założyć swój gród.

Wtem ni stąd, nie z owąd, zatrzymał się i spojrzał na niewielkie, zielone migocące światełko w oddali. Postanowił się do niego zbliżyć. Zrobił to nader ostrożnie, jakby miało go tam czekać coś niebezpiecznego. Zamiast tego jednak znalazł szklaną butelkę podpisaną „Lech”. Mężczyzna rozejrzał się po okolicy. Nie było już śladu owego rycerza. Przed mężczyzną roztaczała się natomiast piękna łąka malowana zbożem rozmaitym, pozłacanym pszenicą i posrebrzanym żytem, a nieco dalej pole kapusty, przy którym rosła rosła lipa, pod którą spałam.

- To miejsce jest mi przeznaczone – powiedział mężczyzna, podnosząc butelkę z ziemi. Na co mi głupie gołębie czy kruki, aby wskazywać miejsce na stolicę. Czyż ten przedmiot nie jest wystarczającym dowodem na to, że to miejsce jest mi przeznaczone? Wszak wyraźnie jest na nim napisane moje imię. Czech byłby że mnie dumny!

- Co za Jełop! – usłyszał Lech niespodzianie, spostrzegłszy Czecha wychodzącego zza paproci, których jeszcze przed moim zaśnięciem szukał Ojciec Pijok. – To są moje ziemie. Nie widzisz tych pól? Tych równych grządek? Idź sobie wykarczować swój kawałek lasu!

- Ale.. – wyjąknął młodszy z braci.

- Co ale, żadne ale. To moje ziemie, więc spadaj!

- Ale ten przedmiot. Nie mógł się tu znaleźć przez przypadek.

- Słuchaj. Ten przedmiot został tu przyniesiony przez jakiegoś gościa z przyszłości. To żadna przepowiednia. Idź lepiej szukać swoich gołębników, bo na białe orły już za późno, Rus ci je zwinął sprzed nosa. Tylko gołębie ci zostały. W sumie masz równie dużo rozumu, co one. Powodzenia!

- Ale...

- Mam ci wskazać kijem drogę?

- Wiesz, chyba sam ją znajdę. – po tych słowach zebrał się i chowając butelkę niczym miecz za pazuchę, poszedł dalej.

Gdy się obudziłam, nikogo nie było. Wszystko wskazywało na to, że to był tylko sen. Wszystko, poza wydeptaną nieopodal ścieżką wśród traw, którą zdecydowanie ktoś dość niedawno szedł. Zdecydowałam się ruszyć jej śladem i ku mojemu zdziwieniu na jej końcu stał wielki gołębnik. W jego cieniu leżała majestatycznie ułożona butelka po piwie, niedaleko niej natomiast smacznie spał Ojciec Pijok.

„Jadźka! I na co ci było podążać za tym jełopem” upominałam siebie w duchu. Wiedziałam jednocześnie, że jest już za późno, by wrócić, więc ukryłam się w zaroślach i czekałam na rozwój wydarzeń.

Nowy temat: Piec na nibynóżkach













niedziela, 14 marca 2021

Pierwsza rocznica zero cz. 2

 

Tik-tok, tik-tok,

dzisiaj mija rok!

Tik-tok, tik-tok,

Zrobiliśmy krok!

W kierunku tym nieznanym,

Tak bardzo pożądanym.

To już nasza pierwsza rocznica,

odkąd zniknęła w Tobie ladacznica!

W jej miejsce zaś cnotliwa

I wcale nie kłótliwa,

Niewiasta z zasadami,

Bo skończyłaś z facetami.

Od roku w domu siedzisz,

Tak mówią mi sąsiedzi.

I już postów nie zamieszczasz

o erotycznych treściach.

Więc piszę to do Ciebie,

Na pewno skończysz w Niebie!

Tam się wraz spotkamy

I bliżej zapoznamy...


Ojciec Pijok wzdycha ciężko i rozgląda się po swoich czterech ścianach. Pociera rękoma przekrwione oczy, by przegonić z nich narastający ból. Ostatni raz spogląda na jej zdjęcie. W ciągu ostatniego roku wydarzyło się tak wiele, a zarazem Nic. „Wiem, że czekasz wiernie jak śliwka w placku. Po omacku błądzę, próbując przejąć stery, jednak te szydzą ze mnie niczym kat przy szubienicy. Ja nie dam za wygraną. Szczęśliwej rocznicy! Rocznicy zero.”

sobota, 13 marca 2021

Pierwsza rocznica zero

 Kochani!!!


To nasza pierwsza rocznica!!! 🍰 


Z tej okazji mamy dla Was z Maddie 2 teksty zamiast 1. Wspólnym tematem jest "Pierwsza rocznica zero".  Dziś daje swój temat ja, Maddie niebawem dołoży swój :)



Kiedy spojrzała mu w oczy, zamilkła,

Nie mając więcej nic do powiedzenia.

Pierwsze dzień dobry odbiło się echem

Na do widzenia.


Nie doszło nigdy do tego spotkania, 

ale widziała w jego oczach drżenie,

On sam się zamknął w swoich czterech ścianach. 

Bez niej mu lepiej. 


I nie wychodził kolejne miesiące,

Się nie odzywał, błądząc po omacku.

Ona mu wierna była te tygodnie

Jak śliwka w placku. 


Drugie spojrzenie było wyczekane.

Tak zapatrzona w niego jak w słup soli,

Czekała dniami, czekała nocami.

Słupa nie boli. 


Oblana poty zimnymi na plecach

Zcierała rzewne z twarzy łez potoki.

On głucho milczy niczym kat morderca.

Z nim świat szeroki.


A dni mijają, mijają tygodnie,

On trwa w bezmowie ciągle nieprzerwanej

I już wydaje Ci się, że coś powie,

- Nie da wygranej.


Kalendarz minął, zmienić go już trzeba,

Pierwsza rocznica zbliża się niebawem. 

Tyle się przecież mogło zdarzyć w roku,

Lecz nie tym razem.


Dlatego się pogrąża w locie wiatru,

Nieznanym dotąd chce się oddać sterom. 

Więc jak co roku zaczyna świętować

Rocznicę zero.

sobota, 6 marca 2021

Wyssać jad komara

Dzisiaj przypowiastka stara,
Jak tu wyssać jad komara,
To opowieść ku przestrodze.
Jak spotkacie na swej drodze
Pijoka, ojcem zwanego,
Spytajcie o komara cwanego. Razu jednego, krwi pożądliwy, Wypatrzył u dziewki zadek urodliwy, Kąsił i kąsił, zachłanna gadzina, Aż wybiła Pijoka bohaterska godzina! Świadkiem był bolesnego ukąszenia, Dziewka zażądała zadośćuczynienia! Ojciec się zatem zadeklarował, Dumę głęboko do kieszeni schował I zaczął wysysać jad z komara, I piszczy, i jęczy ta jego ofiara, Lecz jęki to były czystej rozkoszy, Pijok już się tu nieco spłoszył. Zaczął wątpić czy zemsta popłaca, A komar się cieszy, że ktoś go maca! I jak się na koniec okazało, Nimfomanią się zwierzę to cechowało. I morał z tej historii jest taki: Nie ssijcie komarów, drogie dzieciaki!

Następny temat: Sercowy problem.
Termin: 27.03.2021