Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #ojciecpijok. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #ojciecpijok. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 kwietnia 2021

iPioter i dzieci Ojca Pijoka

 

Ostatni raz spojrzał na zegarek. Odtąd czas przestał się liczyć. Ona niczym zaklęta na stałe utknęła w arabesque, on zaś zapomniał, jaki zapach ma jego dziewczyna. Czasem serial na nią, mając nadzieję, że tym razem mu odpisze, że coś zrobi. Niezależnie jednak od jego starań, ona pozostawała niema.

Ojciec Pijok powoli zaczął tracić nadzieję. Zmierzch zapadał, po lecie przyszła jesień. Świat zapłakał rudym tonem rdzawych kropel deszczu. Brązowy mnisi habit stracił swój dawny kolor. Duchowny przygasł. Coraz rzadziej zaglądał na ów platformę. W końcu przestał ja odwiedzać całkiem.

Od teraz mógł się całkiem poświęcić kontemplacji. Zimne mury od czasu do czasu przypominały mu o jego powinnościach. Tak pogrążał się w bardziej lub mniej znanych sobie musiano. Tylko od czasu do czasu przyglądał się nagiej ścianie. Nieraz widział na niej oczami swojej wyobraźni ich razem. Tym razem dostrzegał tylko ślady niczym od miecza Wiedźminowego. Czy on też zadał jej takie rany?

 Powoli zaczął wątpić i tracić wiarę w siebie. Rozgrzeszenie stawało się coraz bardziej odeń oddalone, aż do pewnego dnia, gdy Fortuna postanowiła z niego zadrwić.  

To było na wiosnę, gdy ziemia przybrała się w wielobarwną suknię. On stał pod lipą. Młode słońce delikatnie muskało jego spierzchniętą twarz. W głowie liczył zagubione owieczki Pańskie, gdy wtem dojrzał jej jędrne ciało, okryte muślinową suknią. Wiatr rozwiewał jej miedziane włosy. Już chciał do niej podejść, gdy zza drzewa wyłoniła się jakaś obca postać. Posuwała się z wolna, uważniej przyglądając się niewieście. W ręce niczym miecz dzierżyła telefon. Jej tarczą był laptop, gotowy w każdej chwili do otwarcia. Postać zbliżyła się do białogłowej, po czym oddalili się w stronę pobliskiego potoku. Na odchodne duchowny usłyszał tylko:

- Pioterze, ukaż mi to...

Ojciec Pijok wiedział już wszystko. Ona ona zmarła i niczym Feniks z popiołu powstała. Jego świat również najpierw uległ dewastacji, by teraz narodzić się do życia, nowego życia. Ona została baletnicą na zawsze połączona ze swoim ołowianym żołnierzykiem - iPioterem. Ojciec Pijok zaś doskonałym rodzicem, który każdego dnia walczy o zbawienie swoich dzieci.  


Następny temat: To był tylko komentarz.

Termin: 1 maja 2021

sobota, 20 marca 2021

Jełop w kapuście

 Kiedy się obudził, Brata Alberta już nie było. Leniwy promień słońca łagodnie muskał jego zmęczoną twarz. To mu jednak nie przeszkadzało, dopóki nie poczuł, jak zawartość żołądka sprawdza, czy może wydostać się przez usta. Zerwał się nagle na równe nogi, aby poszukać jakiegoś krzaczka. Nie musi to być pod razu kwiat paproci, wystarczy tylko kilka jej listków.

Listków było dużo. Rosły w równych rządkach na młodych jeszcze główkach. Duchowny rozejrzał się ze zdumieniem, aż przełknął to, co miał w ustach. Na widok kilkuhektarowego pola kapusty przestało mu się chcieć wymiotować. Aż sama się zastanawiałam, co by to było, gdyby na polu rosła kapusta kiszona...

Gdy tak się zastanawiałam nad potencjalnymi wadami i zaletami tego rozwiązania, Ojciec Pijok gdzieś zniknął. Ja sama znużona ciągłą wędrówką, postanowiłam usiąść pod lipą i odpocząć sobie. Nawet się nie spostrzegłam, gdy zmierzył mnie Sen. Był strasznie dziwny. Śniło mi się, że w ów polu rycerz w białym szlafroku z czarnym krzyżem na plecach znalazł dwa nagie miecze. Podniósł je z należytą czcią i oczyścił z brudu, następnie schował za pazuchę i wskakując na osła, ruszył przed siebie. Tak był pochłonięty popędzaniem swojego wierzchowca, że nie zauważył nawet idącego wprost na niego brodatego mężczyzny, ubranego na modłę średniowieczną. Mężczyzna ten szedł miarowym krokiem w naszą stronę, jakby szukał miejsca, gdzie może założyć swój gród.

Wtem ni stąd, nie z owąd, zatrzymał się i spojrzał na niewielkie, zielone migocące światełko w oddali. Postanowił się do niego zbliżyć. Zrobił to nader ostrożnie, jakby miało go tam czekać coś niebezpiecznego. Zamiast tego jednak znalazł szklaną butelkę podpisaną „Lech”. Mężczyzna rozejrzał się po okolicy. Nie było już śladu owego rycerza. Przed mężczyzną roztaczała się natomiast piękna łąka malowana zbożem rozmaitym, pozłacanym pszenicą i posrebrzanym żytem, a nieco dalej pole kapusty, przy którym rosła rosła lipa, pod którą spałam.

- To miejsce jest mi przeznaczone – powiedział mężczyzna, podnosząc butelkę z ziemi. Na co mi głupie gołębie czy kruki, aby wskazywać miejsce na stolicę. Czyż ten przedmiot nie jest wystarczającym dowodem na to, że to miejsce jest mi przeznaczone? Wszak wyraźnie jest na nim napisane moje imię. Czech byłby że mnie dumny!

- Co za Jełop! – usłyszał Lech niespodzianie, spostrzegłszy Czecha wychodzącego zza paproci, których jeszcze przed moim zaśnięciem szukał Ojciec Pijok. – To są moje ziemie. Nie widzisz tych pól? Tych równych grządek? Idź sobie wykarczować swój kawałek lasu!

- Ale.. – wyjąknął młodszy z braci.

- Co ale, żadne ale. To moje ziemie, więc spadaj!

- Ale ten przedmiot. Nie mógł się tu znaleźć przez przypadek.

- Słuchaj. Ten przedmiot został tu przyniesiony przez jakiegoś gościa z przyszłości. To żadna przepowiednia. Idź lepiej szukać swoich gołębników, bo na białe orły już za późno, Rus ci je zwinął sprzed nosa. Tylko gołębie ci zostały. W sumie masz równie dużo rozumu, co one. Powodzenia!

- Ale...

- Mam ci wskazać kijem drogę?

- Wiesz, chyba sam ją znajdę. – po tych słowach zebrał się i chowając butelkę niczym miecz za pazuchę, poszedł dalej.

Gdy się obudziłam, nikogo nie było. Wszystko wskazywało na to, że to był tylko sen. Wszystko, poza wydeptaną nieopodal ścieżką wśród traw, którą zdecydowanie ktoś dość niedawno szedł. Zdecydowałam się ruszyć jej śladem i ku mojemu zdziwieniu na jej końcu stał wielki gołębnik. W jego cieniu leżała majestatycznie ułożona butelka po piwie, niedaleko niej natomiast smacznie spał Ojciec Pijok.

„Jadźka! I na co ci było podążać za tym jełopem” upominałam siebie w duchu. Wiedziałam jednocześnie, że jest już za późno, by wrócić, więc ukryłam się w zaroślach i czekałam na rozwój wydarzeń.

Nowy temat: Piec na nibynóżkach













niedziela, 14 marca 2021

Pierwsza rocznica zero cz. 2

 

Tik-tok, tik-tok,

dzisiaj mija rok!

Tik-tok, tik-tok,

Zrobiliśmy krok!

W kierunku tym nieznanym,

Tak bardzo pożądanym.

To już nasza pierwsza rocznica,

odkąd zniknęła w Tobie ladacznica!

W jej miejsce zaś cnotliwa

I wcale nie kłótliwa,

Niewiasta z zasadami,

Bo skończyłaś z facetami.

Od roku w domu siedzisz,

Tak mówią mi sąsiedzi.

I już postów nie zamieszczasz

o erotycznych treściach.

Więc piszę to do Ciebie,

Na pewno skończysz w Niebie!

Tam się wraz spotkamy

I bliżej zapoznamy...


Ojciec Pijok wzdycha ciężko i rozgląda się po swoich czterech ścianach. Pociera rękoma przekrwione oczy, by przegonić z nich narastający ból. Ostatni raz spogląda na jej zdjęcie. W ciągu ostatniego roku wydarzyło się tak wiele, a zarazem Nic. „Wiem, że czekasz wiernie jak śliwka w placku. Po omacku błądzę, próbując przejąć stery, jednak te szydzą ze mnie niczym kat przy szubienicy. Ja nie dam za wygraną. Szczęśliwej rocznicy! Rocznicy zero.”

sobota, 6 marca 2021

Wyssać jad komara

Dzisiaj przypowiastka stara,
Jak tu wyssać jad komara,
To opowieść ku przestrodze.
Jak spotkacie na swej drodze
Pijoka, ojcem zwanego,
Spytajcie o komara cwanego. Razu jednego, krwi pożądliwy, Wypatrzył u dziewki zadek urodliwy, Kąsił i kąsił, zachłanna gadzina, Aż wybiła Pijoka bohaterska godzina! Świadkiem był bolesnego ukąszenia, Dziewka zażądała zadośćuczynienia! Ojciec się zatem zadeklarował, Dumę głęboko do kieszeni schował I zaczął wysysać jad z komara, I piszczy, i jęczy ta jego ofiara, Lecz jęki to były czystej rozkoszy, Pijok już się tu nieco spłoszył. Zaczął wątpić czy zemsta popłaca, A komar się cieszy, że ktoś go maca! I jak się na koniec okazało, Nimfomanią się zwierzę to cechowało. I morał z tej historii jest taki: Nie ssijcie komarów, drogie dzieciaki!

Następny temat: Sercowy problem.
Termin: 27.03.2021

sobota, 20 lutego 2021

Ojciec Pijok i jego zdalna dziewczyna

 

Tik-tak, tik-tak… Zegar wolno wybija rytm swojego serca. Wolno, zdecydowanie za wolno. Za to w piersi Ojca Pijoka słychać znacznie szybsze tempo, z niecierpliwością wyczekujące 18:00. Jeszcze tylko chwila, kilka sekund. Tik-tak, tik-tak… Ach, jakby tylko mógł przyspieszyć upływ czasu, na wzór przewijania taśmy filmowej pilotem... Wtem słychać dźwięk dzwonu. Nareszcie! Setki stóp uderzają o marmur, tym razem już bez wyznaczonego metrum, prędzej lub wolniej, zmierzają do atrium, by w ciszy oddać się kontemplacji i modlitwie. Wśród oddanych duchownych brakuje jednak tego jednego. Ojciec Pijok ma dziś ważniejsze zadanie. Wybłagał u przeora godzinę dla siebie i swojej nadrzędnej misji, jaką jest ratowanie zbłądzonych duszyczek. Pijok zasiada przed ekranem monitora i sprawnie loguje się do aplikacji. Chwila bezdechu i nagle przy jej miniaturze pojawia się zielona kropka. Ojciec Pijok wzdycha z ulgą, zastanawiając się czy dziś jest ten dzień, gdy jego podopieczna zostanie zbawiona. Czy dziś jest ten dzień, gdy siła jego argumentów przekona ją do Prawdy? Czy dziś jest dzień, gdy przekona ją do powrotu do jego domu?… Ehm… Bożego domu… Zbierając siły, jeszcze raz przegląda jej zdjęcia. Jest niewątpliwie piękna, co widać nawet po fotografii zrobionej niby tuż po przebudzeniu. Wygląda na niej tak niewinnie… Za to inne publikacje wręcz ociekają grzechem. Wyzywające pozy stanowią większość jej albumu. Nazywają to tańcem, baletem, sztuką… Jednak Pijok wie najlepiej, jakie myśli nasuwają się przeglądając te pozycje i nie mają one nic wspólnego ze sztuką! Chyba, że ze starożytną sztuką kamasutry… Ehm… Nie, żeby Ojciec Pijok miał takie myśli! On widzi w niej jedynie zagubioną owieczkę, prześliczną zbłąkaną owieczkę. Nie ma jednak nad czym ubolewać, Ojciec Pijok sprowadzi swoją dziewczynę na właściwą drogę. Zdalnie, bo tego wymagają obostrzenia zmieniające się jak w kalejdoskopie, lecz misja ta nie stanowi wyzwania dla tak zaprawionego w boju wojaka jak Pijok. Jego zdalna dziewczyna będzie bezpieczna. Taka zdolna, zdalna dziewczyna…


Bim-bom, bim-bom… Dzwon wolno wybija rytm swojego serca, wyrywając Ojca Pijoka z zamyślenia. A już na końcu języka miał idealnie ułożony popis krasomówczy, mający powalić na kolana jego dziewczynę. Pijok głośno westchnął i ostatni raz spojrzał na zdjęcie arabesque. Niestety dziewczyna kolejny dzień pozostanie w szponach złych mocy. Jednakże nie na długo, ponieważ zdalna czy nie, Ojciec Pijok kocha swoją dziewczynę i nigdy nie opuści jej w potrzebie. Nieważne, czy ona wie o tym, czy nie.



Następny temat: Wyssać jad komara.

Termin: 6.03.2021