sobota, 6 marca 2021

Wyssać jad komara

Dzisiaj przypowiastka stara,
Jak tu wyssać jad komara,
To opowieść ku przestrodze.
Jak spotkacie na swej drodze
Pijoka, ojcem zwanego,
Spytajcie o komara cwanego. Razu jednego, krwi pożądliwy, Wypatrzył u dziewki zadek urodliwy, Kąsił i kąsił, zachłanna gadzina, Aż wybiła Pijoka bohaterska godzina! Świadkiem był bolesnego ukąszenia, Dziewka zażądała zadośćuczynienia! Ojciec się zatem zadeklarował, Dumę głęboko do kieszeni schował I zaczął wysysać jad z komara, I piszczy, i jęczy ta jego ofiara, Lecz jęki to były czystej rozkoszy, Pijok już się tu nieco spłoszył. Zaczął wątpić czy zemsta popłaca, A komar się cieszy, że ktoś go maca! I jak się na koniec okazało, Nimfomanią się zwierzę to cechowało. I morał z tej historii jest taki: Nie ssijcie komarów, drogie dzieciaki!

Następny temat: Sercowy problem.
Termin: 27.03.2021

sobota, 27 lutego 2021

Co orze morze?

 Czy orka na ugorze gdzieś się wybrać może?

Gdzie zmierza? Czy płynie przez świat?

Co się stać może, gdy przepłynie morze?

Czy zakwitnie jak polny kwiat?

Czy jest na dworze, gdy płynie przez morze?

Czy sieje wiatr tu i tam?

Jak to się stać może?

Czym orze morze?

Czy orka ma pług tam i siam?




sobota, 20 lutego 2021

Ojciec Pijok i jego zdalna dziewczyna

 

Tik-tak, tik-tak… Zegar wolno wybija rytm swojego serca. Wolno, zdecydowanie za wolno. Za to w piersi Ojca Pijoka słychać znacznie szybsze tempo, z niecierpliwością wyczekujące 18:00. Jeszcze tylko chwila, kilka sekund. Tik-tak, tik-tak… Ach, jakby tylko mógł przyspieszyć upływ czasu, na wzór przewijania taśmy filmowej pilotem... Wtem słychać dźwięk dzwonu. Nareszcie! Setki stóp uderzają o marmur, tym razem już bez wyznaczonego metrum, prędzej lub wolniej, zmierzają do atrium, by w ciszy oddać się kontemplacji i modlitwie. Wśród oddanych duchownych brakuje jednak tego jednego. Ojciec Pijok ma dziś ważniejsze zadanie. Wybłagał u przeora godzinę dla siebie i swojej nadrzędnej misji, jaką jest ratowanie zbłądzonych duszyczek. Pijok zasiada przed ekranem monitora i sprawnie loguje się do aplikacji. Chwila bezdechu i nagle przy jej miniaturze pojawia się zielona kropka. Ojciec Pijok wzdycha z ulgą, zastanawiając się czy dziś jest ten dzień, gdy jego podopieczna zostanie zbawiona. Czy dziś jest ten dzień, gdy siła jego argumentów przekona ją do Prawdy? Czy dziś jest dzień, gdy przekona ją do powrotu do jego domu?… Ehm… Bożego domu… Zbierając siły, jeszcze raz przegląda jej zdjęcia. Jest niewątpliwie piękna, co widać nawet po fotografii zrobionej niby tuż po przebudzeniu. Wygląda na niej tak niewinnie… Za to inne publikacje wręcz ociekają grzechem. Wyzywające pozy stanowią większość jej albumu. Nazywają to tańcem, baletem, sztuką… Jednak Pijok wie najlepiej, jakie myśli nasuwają się przeglądając te pozycje i nie mają one nic wspólnego ze sztuką! Chyba, że ze starożytną sztuką kamasutry… Ehm… Nie, żeby Ojciec Pijok miał takie myśli! On widzi w niej jedynie zagubioną owieczkę, prześliczną zbłąkaną owieczkę. Nie ma jednak nad czym ubolewać, Ojciec Pijok sprowadzi swoją dziewczynę na właściwą drogę. Zdalnie, bo tego wymagają obostrzenia zmieniające się jak w kalejdoskopie, lecz misja ta nie stanowi wyzwania dla tak zaprawionego w boju wojaka jak Pijok. Jego zdalna dziewczyna będzie bezpieczna. Taka zdolna, zdalna dziewczyna…


Bim-bom, bim-bom… Dzwon wolno wybija rytm swojego serca, wyrywając Ojca Pijoka z zamyślenia. A już na końcu języka miał idealnie ułożony popis krasomówczy, mający powalić na kolana jego dziewczynę. Pijok głośno westchnął i ostatni raz spojrzał na zdjęcie arabesque. Niestety dziewczyna kolejny dzień pozostanie w szponach złych mocy. Jednakże nie na długo, ponieważ zdalna czy nie, Ojciec Pijok kocha swoją dziewczynę i nigdy nie opuści jej w potrzebie. Nieważne, czy ona wie o tym, czy nie.



Następny temat: Wyssać jad komara.

Termin: 6.03.2021

sobota, 13 lutego 2021

Spotkajmy się na Wawelu

 

Kiedy się wypełniły dni i przyszło zmarznąć zatem, prosto z nieba tabuny chmur szły nad Wisłą i nad miastem. A zima była piękna tego roku. Z oddali spojrzał okiem swym spokojnym Ojciec Pijok:

- Wawelu nie widać. O co chodzi w tym... – myślał, puszczając obłoki dymu z zabytkowej fajki, znalezionej u przeora.

I szedł tak zadumany, stawiając krok za krokiem, tak samo mijają miesiące i dni, i mija rok za rokiem. I nim się spostrzegł, trzeszczy coś złowrogo spod stóp jego. Ziemi nie widać, gdzie jest ląd?

-Dlaczego tu jestem, ach, dlaczego?! – krzyknął.

Ktoś biegnie na ratunek mu. Wisła się zaś buntuje. Pod stopą księdza pęka lód, aż serce się w nim gotuje. Coraz trudniej oddychać mu, a para buchnie wkoło. Już stopą czuje wody dotyk.

- Psia kostka! – głośniej przekląć chciał, lecz spojrzał, ktoś przybywa. Dziwny ten gościu wygląd miał. Spod kurtki szlafrok zwiewa. Na sobie miał pasiasty strój, a nogi wychudzone. Szponiastą dłonią sięga go, ach, dłonie ma zlodzone.

- Ratunku! – Krzyknie słabo ksiądz. – Ratunku, ach na pomoc!

Nikt nie przychodzi, tylko on (a dłonie ma czerwone). Szarawe włosy sterczą mu na głowie niczym słoma. Wyłupiastymi oczy patrzy on jak Pijok prawie kona.

Już blisko prawie życia kres. To już ostatnie tchnienie. Nagle...

- Ach, to tylko sen... -  pomyślał Ojciec Pijok, wstając z podłogi, na której w niewyjaśniony sposób znalazł się tej nocy. Całe szczęście nie było w nim ani wody, ani dymu. Niestety po znalezionej starej fajce przeora też nie było ani śladu.

Odeszłam od okna zakonu i poszłam w stronę wałów nadwiślańskich. A więc to były ów raj zielony. Tylko to nie był Niemen, a Wisła. Nasza prastara krakowska Wisła. Tylko jakoś wcześniej nie zauważyłam smoka na Wawelu. A może go tam wcale nie było, gdy przekroczyłam bramę piekieł?

Mimo tego odetchnęłam z ulgą. Rozejrzałam się po znanym nadbrzeżu. I prawie poczułam to, co czuł duchowny, gdy we śnie lód rozstąpił się pod jego stopami.

- Czekaj! – powiedziałam na głos. – Przecież brat Albert został po tamtej stronie bramy... Czy oni...?

Już zaczęłam wątpić, gdy dzwony zaczęły głucho brzmieć. W tym momencie lód się rozstąpił niczym Morze Czerwone, zaś przez utworzoną tak nić wody popłynęła zabytkowa fajka. Z oddali zobaczyłam tylko, jak wystaje z niej niewielka kartka z napisem: „10 kwietnia na Wawelu, Twój brat...”. I wówczas wszystko stało się jasne.

Czas minął tak szybko, że nawet nie zauważyłam, że to już dziś jest ten dzień. Czułam się, jakby ktoś przewinął taśmę filmową do przodu, jakby wiedział, co ma się wydarzyć. Nie chciałam się nad tym zastanawiać. Wolałam raczej przycupnąć na niewielkim wzniesieniu nieopodal wejścia na zamek królewski. Zaczęło się już robić widno, gdy zauważyłam dwóch mężczyzn. Jeden dostojny, poważny, zadbany. Drugi zgarbiony, bez buta, w poszarpanym i nadpalonym odzieniu w paski, z włosami rozbuchanymi na wszystkie strony niczym zaniedbana trawa. To chyba oni. Tak! To na pewno oni – Ojciec Pijok i Brat Albert! Idą, trzymając się pod rękę. W wolnej ręce mają zimnego Lecha.

Nim się spostrzegłam, zniknęli gdzieś. Ehhh... to mogło być takie ekscytujące. Jedno jest pewne, idą tak z tym zimnym Lechem przy sobie, zataczając się lekko.



Następny temat: Co orze morze?

Termin: 27.02.2021

sobota, 6 lutego 2021

Krótka odwódka

 Odwódka będzie krótka,

Bo od wódki, ciężkie pobudki.

A jest teraz rano wcześnie...

Niech ten sąsiad z młotkiem sczeźnie!

Zaś wieczorem, gdy przetrwamy,

Sami sobie prezent damy!

Więc w nagrodę moi mili,

Czas abyście się napili!

sobota, 30 stycznia 2021

Teleankieter w formie litanii

 Nieszczęsne ochędóstwo,

Żałosne ubiory

Mojej najmilszej córy.

Życie cię nie ogarnie,

Wszędy pełno Ciebie

I w otchłani

I w morzu,

Na ziemi, na niebie.

Na przystanku,

W tramwajach,

Autobusach,

Na pasach,

W sklepie komputerowych

Obok jakiegoś grubasa.

Lecz ciebie być nie może

W Maku na hamburgerze,

Na słodki zapach kawy

Nikt już się nie nabierze.

Do kawiarni nie wejdziesz,

Do pizzerii - zjeść obiad.

Do restauracji nie pójdziesz

(Dziwny klientów opad).

W hotelu nie przenocujesz,

W saunie nie zrelaksujesz.

Po zbyt ciężkim dniu pracy

Na siłce nie poboksujesz.

Jak będziesz miała umierać,

To umrzyj po prostu z nami.

Sprzedany twoje narządy,

Kawałek kośćca sprzedamy.

Gdy prawie nic nie zostanie,

Ciało rodzinie oddamy.

Hołd ci złożymy szczery,

Z twych szczerozłotych koronek.

Na koniec się pożegnamy

Razem z Twoim patronem.

Więc na co jeszcze czekasz.

Wciśnij szczęśliwą siódemkę.

Telefon Cię z nami połączy,

My cię weźmiemy w porękę.

A jeśli jeszcze wątpisz,

Nim wpadniesz w paniki amok,

Wciśnij czerwoną słuchawkę.

Dom pogrzebowy „Amor” .


Temat: Spotkajmy się na Wawelu.

Termin: 13.02.2021






sobota, 23 stycznia 2021

Opowiadanie w 10 zdaniach prostych

Donośny dźwięk zakłócił senną ciszę. Przerażenie zaczęło powoli wkradać się na jego twarz. Oczy instynktownie skierowały się na urządzenie. Napis „nieznany dzwoniący” złowieszczo świecił w ciemności. Nie wiedzieć kiedy telefon znalazł się przy uchu odbiorcy. „Chcielibyśmy zaprosić pana na szczepienie...”. Palec automatycznie powędrował do czerwonej słuchawki. Zawiedziony telemarketer westchnął. „Nie pytają mnie o imię... Walczę z ostrym cieniem mgły...”



Następny temat: Odwódka będzie krótka.
Termin: 6.02.2021


środa, 20 stycznia 2021

Ojciec Pijok i Brat Albert

 - Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, byłbym jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący.

- To już wszystko jasne, dlaczego tak głucho brzmisz. – skwitował Ojciec Pijok bliskiego swojemu sercu Brata Alberta.


Nowy temat: Teleankieter w formie litanii.


sobota, 9 stycznia 2021

Sekta stalowej pani salowej

 

    Ciemnym korytarzem pewnie kroczy niewielka postać. Z każdym jej krokiem za jej plecami zaczyna rozpościerać się jasność. Wydaje się, że kobieta niesie ze sobą światłość, która otacza ją niczym anielski blask. Jej sylwetka, z pozoru delikatna, ma w sobie jakiś boski pierwiastek, świadczący o jej sile. To Ona. Guru swoich wyznawców. Pasterka swoich owieczek. Salowa z oddziału kardiologicznego w Szpitalu Wojewódzkim w Pipidówku Wielkim. Jej jest to królestwo, i potęga, i chwała na osiem godzin dziennie.

    Jej stado z zewnątrz nie przypomina zorganizowanej grupy religijnej. Spostrzeżenie to jest jednak dalekie od prawdy. Pacjentów oddziału z ich salową wiążą skomplikowane więzi braterstwa i zrozumienia. Tylko ona wie, jak zjednać sobie przychylność wszystkich przychodzących i odchodzących ze wspólnoty. Zadanie to nie jest tak trudne, jakby się to wydawało. Ludzie spragnieni posłuchu lgną do jej otwartych uszu niczym muchy do miodu. Salowa w zamian dzielnie słucha, potakuje, prycha w odpowiednich momentach opowieści. Nie, żeby mogła znaleźć się gdzie indziej, gdy obowiązki wymagają, by umyła podłogę w tej sali codziennie.

    Jednak po latach cichych zapewnień podczas wysłuchiwania utyskiwań chorych, pacjenci zaczęli odczuwać niedosyt i rozważać odejście od Idei. Niewątpliwie w tym przewrocie pomogła rewolucja technologiczna i pojawienie się przenośnych telefonów, dzięki którym zwyczajowe biadanie wyznawców mogło zostać skierowane w stronę ich najbliższych. Salowa jednak nie pozostała w tyle i od razu włączyła się w wir walki o swoich hołdowników. Tak właśnie powstała mantra, a może nawet modlitwa, którą wyznawcy powtarzają po dziś dzień:


Wszyscy mają źle, ale ja mam najgorzej. Amen.”



Następny temat: Opowiadanie w 10 zdaniach prostych.

Termin: 23.01.21 r.


sobota, 2 stycznia 2021

Pod tęczowym sztandarem Bogarodzicy

 

Bogurodzico Dziewico, to ojców naszych śpiew

„W pogodę czy niepogodę Ty nas w opiece miej,

Czy lekko nam, czy też ciężko, dodawaj siły nam,

Bo Tyś Matką Jedynego, a On jedyny Pan”.

 

Mijają lata różne, zmienia się pieśni ton,

Już ojciec tak nie śpiewa, inaczej bije dzwon.

Pogoda czy niepogoda, barwny rozświetla blask.

Nie chroni nas płaszcz Maryi, ale tęczowy kask.

 

Odziano Cię o Pani w przedziwny płaszcz i strój.

Twoim symbolem jest tęcza, nie zaś aniołów zdrój.

I siedzisz na dumnym tronie z gwiazdą na berle swym.

 

Nie pieta Cię teraz zdobi, nie dawny świateł blask.

Teraz zamiast korony masz swój tęczowy kask.

A jeszcze na dokładkę ośmiesza Cię nędzny rym.


Następny temat: Ojciec Pijok i Brat Albert.

Termin: 16.01.2021