Wśród uliczek bardzo wielu,
W rytm i takt ptasiego trelu,
Słowa noszę,
Lecz nie proszę;
„Spotkajmy się na Wawelu”.
Żarty skrywane w tekście. Czasem ukryte, czasem jawne. Nieposkromiony czarny humor w tle. Na blue monday, czarny czwartek, piątek trzynastego i każdy inny dzień tygodnia.
Wśród uliczek bardzo wielu,
W rytm i takt ptasiego trelu,
Słowa noszę,
Lecz nie proszę;
„Spotkajmy się na Wawelu”.
Jak ogromny jest ten świat,
Ja jemu bratem, a to mój brat.
I choćbyś do kuma po gumę wpadł,
Wiedźmin ci zaraz na głowę spadł.
I zaraz zerwiesz trzy tony róż,
Myśląc, żeś wolny od niego już,
Lecz ten ci siedzi na głowie wciąż
I syczy jak jadowity wąż.
Więc się poddajesz i mówisz, że
Wiedźmin od dzisiaj lumenem jest.
Daj grosz do grosza,
Będzie kokosza.
Grosza nie dała,
Bo go nie chciała.
Sakiewkę miała,
Sobie schowała.
I tak cierpiała,
Lubo śpiewała
I zestarzała.
On nadal czeka,
Na grosz z daleka.
Wstrząśnie sakiewką,
Ale nie prędko.
Teraz cierpienie,
W sakwie kamienie.
Da ukojenie
Tylko westchnienie
Dziecięcych dram.
Tymczasem tam
Lutnista śpiewa
Jak stara mewa
O grosz do sakwy,
Co weźmie pan.
Panie , panowie i wszyscy inni
Na mnie uwagę skierować swą winni!
Mamy najnowsze ogłoszenia parafialne,
Wydarzyło się wręcz coś niepowtarzalne!
Przed państwem wirus w cząsteczce wody!
(Bo wirusy nigdy nie wychodzą z mody).
Pytacie, czy znowu powstała nowa odmiana?
Nie! To stary-nowy wirus, co powala na kolana.
Prezentujemy Wam wirusa grypy,
W tym sezonie wracają klasyczne typy,
Tak samo skuteczny jak wszystkie mutacje,
Czekają nas, Moi Drodzy, nowe atrakcje,
Trzymajcie się zatem ronda kapelusza,
Bo grypa w trasę światowa wyrusza!
Wszystkie klasy, wszystkie szkoły,
Bądźcie dziś jak ja wesoły.
Bo zdarzyła się rzecz Wielka,
Nie tak wielka jak za Gierka,
Lecz na pewno większa sprawa,
Bo dziś stałam się Rudawa.
O rudości pospolita!
Wesoła i nieprzykryta!
Ponadczasowa w swym guście
W końcu wyszłaś przy odpuście.
Twoja moc jest mocą moją.
Niechaj trąby teraz grają
I obwieszczą wszem i wobec,
Że rudości trwa proporzec.
O rudości, serce moje!
Życie ci oddaje swoje
I przyrzekam bronić sławy,
Aby każdy był Rudawy.
I tak przyjdzie na tym świecie,
Żeby rudy był na świecie.
Rudy ojciec, Ruda matka,
Rude dziecko i sąsiadka.
Rude wnuki i kuzynki,
Nawet Rude plastry szynki.
Bo w prawdziwym rudym świecie
Wszystko rude jest. Czy wiecie?
Nastał czas spełniania życzeń,
zapraszam wszystkich bez ograniczeń!
Inflacja się marzy dwucyfrowa?
System podatkowy znowu od nowa?
A może bitewka z muszkietami?
Trzymajcie się ludzie, wszystko przed nami!
Pandemia w natarciu, pandemia w odwrocie,
Za własny kąt zapłacisz krocie,
Prezydent prowadzi kurs angielskiego,
Idiomów pięknych nauczycie się od niego,
Zimno jest w domu, zimno na dworze,
Paliwa składzik mam już w oborze,
Zdrowia psychicznego mi tylko brakuje,
Za całą resztę ja już podziękuję.
Kwartał pierwszy dopiero mija,
Ktoś tam u góry ze śmiechu się zwija.
Pozostało tylko „powodzenia” z życzeń,
Niech już nastąpi kolejny styczeń.
Pieśni o Tobie tworzą,
Dzieci je słodko gaworzą,
Książki o Tobie powstają,
Co matki jednym tchem czytają,
Filmy o Tobie kręcą,
Ojcowie już do kin pędzą,
lecz Tobie coś innego się marzy,
Coś, przez co nie zapomną Twej twarzy,
Tak popularność się mierzy,
Gdy z telegraficznej wieży
Głosi wieść: Burger imienia…
Nazwisko Twe już nie do zapomnienia!
Życzę ci więc tej sławy,
Obrońco słusznej sprawy!
Pewien znany duszy śpiewak
Piosnkę taką dzisiaj śpiewa:
„Kotleciku mój malutki
Jaki jesteś dziś kruchutki,
Jakiś tak upokorzony,
Jakoś dziwnie wysmażony,
Nietypowo, bo zarazem
Jesteś kotletem i zrazem.
Dziwnie chrupki,
Dziwnie miałki,
Rozwalony na kawałki.
...Ach, upadłeś aż tak nisko,
Aż objęło cię ognisko.
~Wszystko dobrze zrozumiałem.
(Choć wcale tego nie chciałem).
Teraz wiem i gratuluję,
Lecz jakoś ci nie współczuję,
Jednak triumf Twój obwieszam.
Płaczące niewiasty pocieszam”.
ak legenda głosi stara,
O Pijoku, co browara
chciał się napić chociaż łyka,
Już z radości drży mu grdyka,
Gdy tu nagle, tak znienacka,
Pacnie go w łeb niby macka,
I ogłuszy bohatera,
a w nim wściekłość już się wzbiera,
Lecz tuż za nim biskup stoi,
Ojciec już się niepokoi,
A tu biskup się uśmiecha:
„Co ty Pijok, chcesz mieć pecha?
Wpierw polewaj dla zwierzchnika!”
I już cały strach zanika,
Więc siadają dwaj panowie,
Toastują swoje zdrowie.
Morał tutaj będzie prosty:
Najpierw nalej dla starosty!